Alessandro Serenelli
Początkowy etap życia...
Alessandro Serenelli przyszedł na świat 2 czerwca 1882 r., jako ósme dziecko Giovanniego i Cecylii Serenellich. Dwójka spośród dzieci zmarła bardzo wcześnie. Jeden z braci wstąpił do seminarium duchownego, poważnie jednak zachorował i został zamknięty w zakładzie psychiatrycznym. Podobny los wkrótce spotkał mamę Cecylię. Mały Alessandro nigdy jej nie poznał. Po latach stwierdził:
To była pierwsza tragedia w moim życiu – nie miałem mamy.
Stawał się coraz bardziej osamotniony, stopniowo opuszczali rodzinę kolejni bracia i siostry. Przy ojcu Giovannim został tylko Alessandro z jeszcze jednym bratem.
Do szkoły chodził jedynie dwa lata, nauczył się trochę pisać i czytać. Zbyt trudna była ich sytuacja materialna. Musiał zacząć wcześnie pracować. Zdobył pracę na kutrze rybackim w Torreto.
Coraz większe problemy moralne
Zachwyciło Alessandra morze, w pewien sposób zaspokajało jego pragnienie niezależności i wolności. Jednak, wśród ubogich rybaków w portach i na kutrze, zaczął się jego upadek moralny. Później mówił:
W takich okolicznościach zachowanie czystości nie jest łatwe dla młodego chłopaka. Przyzwyczaiłem się do złych nawyków, których mnie nauczyli starsi koledzy. To mnie sprowadziło na złą drogę.
Odsuwał się coraz bardziej od Boga, praktycznie całkowicie porzucił praktyki religijne, wiarę i modlitwę. Wkrótce wraz z ojcem najął się do pracy w Vincenzo. Właścicielami tamtejszych pól byli fanatyczni protestanci. Nie pozwalali oni swoim najemnym robotnikom chodzić na Msze Święte, zabraniali jakichkolwiek praktyk religii katolickiej. Zamiast tego, rozprowadzali wśród nich bluźniercze i demoralizujące ulotki, pornograficzne broszurki. Wszystko to stało się codzienną lekturą Alessandra.
Spotkanie z rodziną Marii
Serenelli nie zostali długo w Vincenzo. Przeprowadzili się do Colle Gianturco, przez rok pracowali tam sami. Po przybyciu Gorettich połączyli z nimi swoje siły, gdyż razem łatwiej było przeżyć, utrzymać dom. Wtedy po raz pierwszy Alessandro zobaczył rodzinę Marii i ją samą. Do końca już mieszkali wspólnie, również w Ferriere koło Nettuno.
Na Bagnach Pontyjskich
Tak opowiadał później o pierwszych latach swojego życia na Bagnach Pontyjskich:
Bardzo szybko uderzyła mnie samotność bagien i zamknąłem się w sobie samym. Coraz częściej sięgałem po kieliszek wina, ale to jeszcze nie było wszystko. Prawdę mówiąc, przyjmowałem sakramenty, czasami uczestniczyłem w Różańcu rodzinnym Gorettich. Rzadko wychodziłem do Cisterna lub Nettuno, tylko raz byłem w kościele Pasjonistów, gdzie teraz jest kaplica Marii. (...) Coraz mniej odpowiadało mi towarzystwo innych. Złe nawyki, które nabyłem w Torreto i które utwierdziły się w Vincenzo, stały się silniejsze, niemożliwe do opanowania. Próbowałem uciec w czytanie „Il Messagero" i "La Tribuna Illustrata", ale nigdy w tym czasie nie oddawałem się sensacyjnym przygodom, które niektórzy mi przypisują. Nieśmiałość trzymała mnie w domu. To właśnie wtedy uformowała się w moim umyśle zbrodnia, którą później popełniłem. Próbowałem, starałem się ze wszystkich sił te myśli odrzucać od siebie przez wiele miesięcy, przecież Maria była tak dobra, miła i niewinna...
Zbrodnia
Nadszedł dzień, w którym Alessandro postanowił osiągnąć swój cel za wszelką cenę. Maria także była zdeterminowana, by bronić swej godności do samego końca – i w konsekwencji tego, otrzymała od Alessandra kilkanaście ciosów nożem. Męczeństwo dziewczynki się dokonało, był to dzień 5 lipca 1902 r.
Więzienie
Morderca Marii Goretti został skazany sądownie na podwójną karę 30 lat więzienia. Na początku 1903 r., przeniesiono go do najsurowszego w całej Italii zakładu karnego – do Noto na Sycylii. Przez trzy lata był trzymany w izolatce, później rozpoczął się okres ciężkich przymusowych robót. Świat o nim zapomniał, nikt się już nie interesował jego losem. Maria Goretti jednak nie zapomniała o swojej obietnicy z ostatnich chwil swojego życia na ziemi.
Cud nawrócenia
W czasie procesu beatyfikacyjnego swojej ofiary, Alessandro opowiadał:
Był to ostatni rok mojego ciężkiego więzienia – odosobnienia – myślałem, że oszaleję i umrę. Rozpacz targała moje myśli coraz gwałtowniej, kiedy to pewnej nocy miałem sen: widziałem przed sobą ogród. W pewnym zakątku pełnym białych kwiatów, zobaczyłem Mariettinę przepięknie ubraną w białe, długie szaty. Zrywała lilie, dawała mi je mówiąc: „Weź!". Uśmiechała się przy tym do mnie jak anioł. A ja na ten uśmiech, na ten gest pełen życzliwości przyklęknąłem i błagałem o przebaczenie za to moje okrutne przestępstwo i przyjmowałem te lilie, jedna po drugiej, aż miałem pełne naręcze. Lecz spostrzegłem zaraz, że te lilie w mych rękach przemieniają się w płomienie. Marietta uśmiechnęła się po raz drugi i zniknęła. Obudziłem się. Teraz jestem ocalony – pomyślałem – bo ona modli się za mnie. Ona przyszła, znalazła mnie, aby dać mi przebaczenie. I od tego dnia nie czuję tej odrazy, tego przerażenia, jak poprzednio. Było to pod koniec roku 1906.
Apel do świata
Miesiąc po tym śnie, za pozwoleniem władzy, przybył do niego do więzienia biskup diecezji Noto, zainteresowany losem zabójcy dziewczynki, której sława męczeństwa rozprzestrzeniała się po całych Włoszech, która heroicznie mu przebaczyła przed swymi narodzinami do nieba. Odbył z nim długą rozmowę. Alessandro, płacząc, prosił biskupa – jako reprezentanta Boga – o przebaczenie, błagał, by to jego pragnienie zaniesiono zwłaszcza mamie Assuncie i rodzeństwu Marii. Wobec tego biskupa, ze łzami w oczach oświadczył swą winę i błagał o rozgrzeszenie. Biskup zaproponował mu napisanie „Apelu do świata". Napisał następujące słowa:
Proszę świat o przebaczenie za zniewagę uczynioną męczennicy Marii Goretti i czystości. Napominam wszystkich, aby trzymali się z dala od widowisk niemoralnych, od niebezpieczeństw, od okazji, które mogą prowadzić do grzechu.
Pokutnicze życie po wyjściu z więzienia
Został wypuszczony na wolność w 1929 r. Wyrok obejmował również kilka dalszych lat nadzoru policyjnego: z domu mógł wychodzić tylko pomiędzy 5:00 rano a 20:00 wieczorem, miał całkowity zakaz przyłączania się do jakiejkolwiek grupy ludzi nawet po to, by wziąć udział we Mszy Świętej. Przetrwać mógł tylko dzięki wierze, o czym sam stwierdził:
Wiara nauczyła mnie to zaakceptować jako pewną formę pokuty.
Wkrótce został przygarnięty przez Ojców Kapucynów do Klasztoru w Ascoli Piceno, gdzie powierzono mu obowiązki ogrodnika. Został przyjęty do Trzeciego Zakonu Świętego Franciszka. Odtąd, wraz z całą rodziną zakonną, codziennie uczestniczył we Mszy Świętej, codziennie odmawiał Różaniec, błagając swoją ofiarę o wyproszenie przebaczenia.
Do końca swego życia przebywał w zakonie. W 1956 wysłano go do klasztoru w Macerata, gdzie zmarł 6 maja 1970 roku, mając 88 lat.
Testament Alessandra Serenellego
Jakiś czas po pogrzebie, przełożony klasztoru znalazł w celi zmarłego jego duchowy testament, opatrzony datą 5 maja 1961 r. oto słowa spisane przez Alessandra:
Jestem już stary, prawie osiemdziesięcioletni, u schyłku życia. Spoglądając w przeszłość, muszę przyznać, że moją młodość przemierzyłem fałszywą ścieżką: drogą zła, która doprowadziła mnie do przerażającej zbrodni. (...)
Miałem obok siebie osoby głęboko wierzące, żyjące zgodnie z wiarą, ale nie doceniałem ich rad ani przykładu. Byłem zaślepiony lekturą i lekkością stylu życia sprowadzającą mnie na złą drogę. Mając dwadzieścia lat, w przypływie pożądania dopuściłem się zbrodni, na której samo wspomnienie teraz się wzdrygam.
Maria Goretti, teraz już święta, była jakby dobrym aniołem dla mnie, posłanym przez Opatrzność Bożą, aby mnie ocalić. Jeszcze teraz słyszę w sercu moim jej słowa przebaczenia. Modliła się za mnie, orędowała za swoim zabójcą.
Skazano mnie na trzydzieści lat ciężkiego więzienia. Gdybym nie był tak młody, skazano by mnie na dożywocie. Ze skruchą odbywałem swoją karę, pokutowałem za swoją winę. Mała Maria była dla mnie naprawdę światłem i opiekunką. Za jej pomocą, dobrze przeżyłem dwadzieścia sześć lat więzienia. Gdy mnie zwolniono, starałem się żyć porządnie, wdzięczny, że mnie społeczeństwo znowu przyjęło do swego grona. Synowie świętego Franciszka, Bracia Kapucyni z Macerata, przyjęli mnie do siebie nie jako sługę, lecz jako brata. Z nimi żyję od 1937 roku.
Teraz, z wielką pogodą ducha oczekuję na dopuszczenie mnie do radości oglądania Boga twarzą w twarz, objęcie moich zmarłych krewnych, życie wieczne przy boku Marii Goretti – mojego anioła i opiekuna – i jej drogiej Mamy Assunty.
Ci, którzy będą czytać ten list, niech z niego zaczerpną zbawienną naukę, że trzeba strzec się zła, zawsze szukać dobra – i to już od najwcześniejszego dzieciństwa. Niech wiedzą, że religia wraz ze swymi nakazami nie jest czymś, co można traktować wybiórczo. Jako całość jest bowiem prawdziwą Radością, której dostępują tylko prawdziwie wierni Bogu, jest jedyną drogą pewną we wszystkich okolicznościach życia, nawet tych najboleśniejszych.
Złożenie doczesnych szczątków zabójcy przy relikwiach jego ofiary
W roku 2007 jego doczesne szczątki zostały złożone wewnątrz Sanktuarium Świętej Marii Goretti w Corinaldo. Pragnienie takie wyraził ordynariusz diecezji Senigallia, biskup Giuseppe Orlandoni, m. in. w liście do burmistrza Corinaldo z dnia 10 marca 2007.
Obecność szczątków Serenellego – pisał Bp Orlandoni – we wnętrzu Sanktuarium Świętej Marii Goretti jest naturalną konsekwencją życia Męczenniczki czczonej w naszym sanktuarium diecezjalnym, w którym również znajdują się szczątki Mamy Assunty. W szczególności (...) dowartościowuje się już dzisiaj właściwie jasny znak przebaczenia chrześcijańskiego, jakiego doznał Serenelli, a także jego szczerą skruchę z jaką przeżył resztę życia.
Złożenie szczątków zabójcy Marii Goretti w honorowym miejscu – przy relikwiach jego ofiary i przy grobie jej mamy – jest wezwaniem dla wszystkich do uznania autentycznej wartości przebaczenia oraz do ufności w dobroć Pana Boga, który nie chce śmierci grzesznika, lecz jego nawrócenia i życia wiecznego.
tekst na podstawie:
Marek Paweł Tomaszewski; „WARTOŚĆ PRZEBACZENIA na przykładzie życia Św. Marii Goretti i Alessandra Serenellego"; w: „KATECHETA. Miesięcznik poświęcony katechezie i wychowaniu religijnemu"; nr 2(luty), 2011, s. 42-47;
oraz:
Marek Paweł Tomaszewski; „Święta Maria Goretti. Życie i modlitwy"; Biblioteka „Niedzieli"; Częstochowa 2009.